Gdy oglądamy wieczorne wiadomości telewizyjne, często w studiu telewizyjnym widujemy ekspertów od ekonomii i często zastanawiamy się, o czym oni właściwie mówią i co mają na myśli. Ekonomia, podobnie jak inne nauki społeczne posługuje się często hermetycznym językiem, który jest trudny do zrozumienia dla zwykłego Kowalskiego. Nie jest to wina owego Kowalskiego, ale tego, że zapraszani do mediów eksperci często nawet nie próbują się posługiwać powszechnie zrozumiałym językiem, tylko za wszelką cenę brną w język swojej dziedziny, który rozumieją tylko inni eksperci od ekonomii.
Jest to problem dlatego, że nawet jeśli ktoś chciałby zrozumieć wszystkie mechanizmy rządzące współczesnymi finansami, często zwyczajnie nie ma na to szans. A przecież nie każdy może rozpocząć studia tylko po to, żeby zgłębiać interesującą go nową dziedzinę.
Z tego powodu część osób jest zdenerwowana gdy po raz kolejny widzi tak zwaną „gadającą głowę”, która przyszła po to, aby mówić tylko do grona swoich kolegów. Stacje telewizyjne powinny zacząć to zmieniać, jeśli nie chcą tracić widzów na rzecz internetu.